Komunia Antonii

Nie wiem czy to klatwa jakas panuje nad nami czy po prostu pech jakis czy zwykly zbieg okolicznosci, ale Komunie w naszej rodzinie wiaza sie z drama. I tym razem, przy okazji komunii Antosi nie obylo sie bez komplikacji. Drama #1 – Na pierwszy rzut poszla restauracja, ktora mialam juz zarezerwowana od stycznia. Na kilka dni przed komunia, zadzwonil do nas manager i poinformowal nas, ze oto wlasnie przenosza nas do innej sali, bo trafila im sie jakas wieksza grupa i te grupe wlasnie pasuje im wsadzic do sali, ktora my zarezerwowalismy i ktora nam sie bardzo podobala. Dodam tylko, ze wlascicielami restauracji sa nasi dobrzy znajomi, i w zwiazku z tym spodziewalam sie troszke lepszego traktowania. Ale o tym za chwile. No wiec manager w sumie bez ogrodek stwierdzil, ze przenosza nas do innej sali i ze musimy mu dac znac natychmiast czy sie decydujemy czy nie, bo on musi wiedziec. Na moje protesty i niezadowolenie zbytnio nie zaregowal i raczej sucho mnie potraktowal, na zasadzie “chcesz to bierz, a nie to glowy nie zawracaj”. Przyznam szczerze, ze zalamalam sie troche ta wiadomoscia. Hub, ktory bardziej potrafi w sytuacjach kryzysowych zachowac zimna krew i rozsadne myslenie, zarzadzil, ze podjedziemy natychmiast do miejsca, w ktorym organizowalismy przyjecie z okazji Komunii Amelii – bagatela 9 lat temu. Troche protestowalam, ze to miejsce ma tylko duza sale, ze juz pozno, ze napewno nie ma juz wolnych miejsc, ale wsiedlismy w samochod i po chwili juz rozmawalismy z managerem nowego miejsca. Z pomoca niebios, okazalo sie, ze po pierwsze sa rowniez mniejsze sale, a po drugie na nasz termin dostepna jest wlasnie taka sala jaka nam jest potrzebna. Dodam, ze miejsce jest piekne, usytuowane na polu golfowym, wsrod zieleni. I tak naprawde w 15 minut juz mielismy zalatwiona nowa restuaracje, w sumie nawet moze i lepsza niz ta pierwsza.

Drama #2 – to, ze problem z restauracja udalo nam sie w miare bezbolesnie rozwiazac, nie oznacza, ze wszystko juz poszlo gladko. Z calego zamieszania z restauracja wyszla naprawde niezla chryja. Znajoma wlascicielka dowiedziala sie przez przypadek o calym zajsciu zanim zdazylam do niej zadzwonic i poinformowac co wlasnie powiedzial mi jej manager. I wkurzyla sie na maxa, zrobila straszna awanture managerowi, chciala go z roboty wywalic, a mnie blagala zebym wrocila do nich, ze wszystko bedzie zalatwione tak jak chcemy, gdzie chcemy i za polowe ceny. Szkoda mi jej bylo troche, ale musialam myslec o sobie, o moich gosciach, o tym, ze impreza za doslownie tydzien i ja nie moge tak zmnieniac miejsca co chwile. Pogadalysmy, ale byla to trudna rozmowa. Znajoma, jako wytrawna businesswoman, nie mogla pogodzic sie z faktem, ze klienci tak wlasnie w jej przybytku zostali potraktowani, a na dodatek ze byli to dobrzy znajomi. Doskonale ja rozumiem, sama bym tak zareagowala. Dosc powiedziec, ze strasznie duzo czasu i energii cale zajscie mnie kosztowalo.

Drama #3 -Na komunie leciala do nas Ola, chrzestna Antonki. Dziewczyna naprawde dolozyla wszelkich staran zeby na tym wydarzeniu sie pojawic, choc nie mogla sie wyrwac z pracy. Zalatwila sobie kilka dni wolnego zeby na drugi, doslownie, koniec swiata przyleciec i byc z nami i z Antonka w tej waznej chwili. Niestety nie doleciala biedulka:(. Samolot z Warszawy do Londynu opoznil sie sporo i nie zdazyla na polaczenie do Dallas. Takie rzeczy sie zdarzaja, wiadomo, pogoda, problemy poza nasza kontrola czy nawet kontrola linii lotniczych. Ale to co nastapilo pozniej, nadaje sie do prasy normalnie. Linie nie byly w stanie znalezc jednego miejsca dla Oli zeby doleciala, moze z opoznieniem lub przesiadkami, do Dallas. Jedyne co jej zaproponowali to lot poznym wieczorem w sobote – co oznacza, ze do Dallas dolecialaby poznym wieczorem w niedziele – czyli juz po wszystkim. Jako, ze we wtorek mialaby wylatywac do domu, nie mialo to wiekszego sensu. Malo tego, nawet na powrot do Polski nie znalezli Oli miejsca na ten sam dzien, musiala noc spedzic w hotelu, a do domu dotarla dopiero nastpenego dnia poznym wieczorem. Siedzialysmy po dwoch stronach telefonu i ryczalysmy obydwie. Serce mi pekalo i strasznie mi bylo Oli szkoda. I Antonki mi bylo szkoda, bo tez sie cieszyla bardzo na przyjazd Oli. Ogolnie sytuacja przygnebiajaca.

Mimo calego tego stresu, zamieszania i powyzszych “dram”, Komunia Antonki byla pieknym wydarzeniem. Dzieciaki spisaly sie na medal w kosciele, przepieknie recytowaly wiersze i spiewalay piosenki. Cudownie uczestniczyly we mszy swietej, dokladnie wiedzialy co i kiedy robic i z przejeciem przyjely pierwsza komunie swieta. Wielka w tym zasluga Katechetki, ktora super je przygotowala. Nasza Karolinka ma cudowne podejscie do dzieci, potrafi nawet najtrudniejsza materie przekazac i na poziomie dzieciecym wytlumaczyc zawile nieraz kwestie teologiczne;). Niemala tutaj rowniez zasluga naszego ksiedza Jacka. Rowniez ma niesamowite podejscie do dzieci. Na sobotniej probie, wszystko dokladnie krok po kroku im wytlumaczyl, oswoil ich z tematem, pokazal, dal dotknac, a nawet sprobowac ‘oplatek’. Razem z dzieciakami siedzial na podlodze na oltarzu i tlumaczyl znaczenie sakramentow, to co dzieje sie na mszy, co oznaczaja poszczegolne czesci, etc. Dzieciaki z otwarta buzia sluchaly ksiedza i chlonely informacje. Troszke balam sie jak to wszystko bedzie, bo do komunii byla tylko trojka dzieciakow. Balam sie, ze nie zaspiewaja, ze pomyla sie w wierszykach, ze nie beda wiedzialy co po kolei robic. Ale wyszlo naprawde swietnie! Teraz widze, ze taka mala ilosc dzieci byla w zasadzie zaleta. Przez to cala uroczystosc stala sie kameralna i bardzo spersonalizowana. Ksiadz bardzo dobrze zna dzieciaki, mowil do nich po imieniu, wlaczal w liturgie, w kazanie. Dzieki temu dzieciaki, ale i my dorosli, zupelnie inaczej cala uroczystosc przezywalismy.

Po uroczystosci koscielnej, pojechalismy do restauracji w Tribute Country Club, gdzie spedzilismy sobie cudowne popoludnie przy fajnym jedzeniu, przepysznych ciastach, ktorych z tesciowa napieklysmy z tej okazji, wsrod zieleni i ladnych widokow. Co najwazniejsze, spedzilismy ten dzien wsrod rodziny i znajomych, ktorzy razem z nami swietowali komunie Antonki. Wdzieczni jestesmy bardzo za tych ludzi wokol nas, na ktorych zawsze mozna liczyc, z ktorymi tak milo wspolnie spedzac czas. Cale szczescie, ze mamy namiastke rodziny bo sa z nami tesciowie, na komunie przyleciala rowniez ciocia Huberta z NYC bo przy okazji takich wlasnie wydarzen ten brak rodziny odczuwa sie najbardziej. Ciesze sie, ze ci wszyscy ludzie byli z nami i, ze ten dzien byl taki piekny i Antonka bedzie miala takie cudowne wspomnienia.