Wszedzie dobrze gdzie nas nie ma. Wlochy vs. USA

Po ostatniej wizycie Huba i Ami we Wloszech,  wyswietla mi sie mnostwo filmikow i rolek o Wloszech. Na jednym z nich, kobieta bardzo fajnie opowiadala o zyciu we Wloszech i porownuje  je do zycia w Stanach. Fajna, ciekawa i sklaniajaca do przemyslen tresc. Wiem, ze zawsze nam sie wydaje, ze trawa jest zielensza po drugiej stronie, ale ostatnimi czasy Amerykanski system slabo wypada w roznego rodzaju zestawieniach.  Wiele jest plusow zycia w Stanach. Naleza do nich, moim zdaniem: mozliwosci rozwoju, medycyna na wysokim poziomie, mozliwosci dla mlodych, swietna edukacja, dosyc wysoki standard zycia, dostep do przepieknej natury, roznorodnosc kultorowa i wiele innych, ktore moglabym jeszcze wymieniac. Do minusow zaliczylabym: szybkie tempo zycia, brak systemu socjalnego na wypadek choroby, ciazy, etc., spora konkurencja na polu zawodowym, brak porzadnych urlopow, generalnie ‘kult pracy’. I do tego nawiazuje wlasnie filmik. W Stanach ludzie zyja zeby pracowac, a we Wloszech, w/g autorki – pracuja zeby zyc. Czyli robia minimum, a reszte czasu spedzaja z rodzina, zyja wolniejszym tempem co golym okiem widac na codzien. Spokojne, dlugie posilki, duzo ruchu, wszedzie sie chodzi, dlugie urlopy, na ktorych nie odczytuje sie emailii sluzbowych, mnostwo swiat, celebracji, okazji do spotkan towarzyskich. Jednym slowem relaks, spokoj, rodzina, dobre, swieze jedzenie… a gdzies na koncu praca, ktora jest bo jest, ale nie przeslania nam calego zycia. Najciekawszym spostrzezeniem, ktore poniekad otworzylo mi oczy, bylo stwierdzenie, ze w Stanach zabiera nam sie wszystko to co powinno byc naturalne i niewymuszone, po to tylko zeby to samo ‘opakowac’ nam jako usluge lub produkt i sprzedac za pieniadze.

 Czyli, np. Odpoczynek – zabiera nam sie odpoczynek, nie ma ustawowo zagwarantowanych urlopow, malo swiat, malo zwolnienia chorobowego, co wszystko to powoduje dodatkowy stres. Ale, owszem, za ‘drobna oplata’ mozna sobie wykupic terapie, ktora nas odstresuje, mozna wykupic masaz, akupunkture, medytacje czy inna forme relaksu.  Byc moze gdybysmy naturalnie byli wypczeci, niezestresowani, to nie potrzebowalibysmy ‘uslug odstresowujacych’ za grube monety. Gdyby system pozwalal nam na dlugie spotkania towarzyskie, na picie espresso cale popoludnie, na wielogodzinne posilki, na dlugie rozmowy z przyjaciolka – to w sumie zaden terapeuta nie bylby nam juz potrzebny.

Kolejny przyklad: jedzenie. Zamiast naturalnych, zdrowych produktow, zwyklego jedzenia, prostych potraw – mamy cuda w puszkach, torebkach, mrozonkach , pelne chemikaliow przedluzajacych date waznosci, wspomagaczy, spulchniaczy, kolorantow. I zeby to wszystko przetrawic, musimy kupic drogie priobiotyki, prebiotyki, zielony proszek, enzymy w tabletkach, collagen w proszku. A wystarczyloby aby chleb mial w skladzie 3 podstatwowe skladniki zamiast 17, a warzywa nie konieczie musza byc piekne i blyszczace ale za to smaczne i w miare zdrowe i aby dojrzewaly na krzaku a nie w chlodni.

Wreszcie ruch: ruch nie jest naturalna czescia naszego stylu zycia. Mamy samochody, metro, w zasadzie nie ma potrzeby chodzenia. Malo tego, wszelkie udogodnienia w stylu ‘drive through’ banki, pralnie, apteki, wrecz nas zniechecaja do chodzenia na piechote. Pamietam jak jeszcze bedac na studiach w Polsce wszedzie chodzilo sie na piechote. Jezeli mozna bylo gdziesz dojsc w 30-40 minut, nawet sie czlowiek nie zastanawial. Do tego bieganie do przystanku, przesiadki, jednym slowem sporo ruchu, ktory niejako wkomponowany byl w nasz codzienny rozklad dnia. Teraz 10,000 krokow dziennie staje sie wyzwaniem. Trzeba planowac, w kalendarz niemalze wpisac jako  dodatkowe ‘zajecie’ zeby sie troche poruszac. Trzeba zaplacic za klase, trenera, wykupic karnet na silownie. Do tego trzeba znalezc czas, czasem opiekunke do dziecka, trzeba dojechac, moze urwac sie z pracy – jednym slowem kosztuje nas to sporo zachodu. W takich Wloszech, dla odmiany, sporo sie chodzi, w miastach ciezko zaparkowac wiec ludzie chetnie korzystaja z transportu publicznego, podbiegna do tramwaju, reszte dojda na piechote.

Oczywiscie wiem, ze sami jestesmy sobie winni, ze wpadamy w te sidla komerchy, ze przeciez mozna sie wiecej ruszac, wstac wczesniej, pojsc pozniej spac, zawsze wygospodrowac godzinke na ruch. Ze mozna sobie wyhodowac marchewke pod domem, ze mozna wygadac sie do kolezanki zamiast pedzic na terapie. Nie zmienia to jednak faktu, ze caly system, cale nasze zycie juz tak jest skonstruowane zeby tego czasu na odpoczynek/ruch/spokojne posilki bylo jak najmniej. Najlepiej cale zycie spedzic w robocie, nawet nie chce zaczynac tematu urlopow wypoczynkowych i podejscia Amerykanow do odpoczynku od pracy. Dzieki wszechobecnej technologii, z pracy sie w zasadzie teraz nie wychodzi. I naprawde wiele wysilku i samodyscypliny wymaga zeby sie choc na chwile wylaczyc. Wiem to po sobie.

Uff… nie chce tak zabrzmiec pesymistycznie. Wiem, ze Wlochy tez maja swoje problemy. Mam znajomych, ktorzy narzekaja na obecna polityke, na prawicowy rzad, na rozdawnictwo. Wiem, ze mlodzi maja ciezko, sporo 30 latkow mieszka nadal z rodzicami bo nie stac ich na wlasne lokum. Wiem, wiem, wszedzie dobrze gdzie nas nie ma. Nie mniej jednak ten filimik zainspirowal mnie do przemyslen i moze nawet pewnych zmian.

Kultura i Aretha

Ostatnio uslyszalam w radio, ze uczestniczenie w conajmniej jednym wydarzeniu kulturalnym w miesiacu zmniejsza o polowe ryzyko depresji. I tego sie wlasnie trzymam! I konsekwentnie zabawiam sie w rodzinnego KO-wca, wynajduje ciekawe wydarzenia kulturalne, kupuje bilety jak cos wpadnie mi w oko. I choc czasem rodzina przekreca oczami na ‘kolejny koncert’ a od czasu do czasu zdarzy sie mala wtopa, to dzieki temu mojemu ‘hobby’ mamy okazje skorzystac z kultury przez duze K;) I czesto zdarza nam sie zabrac na te koncerty czy wydarzenia znajomych. W zeszlym tygodniu na przyklad mielismy bilety na koncert piosenek Arethy Franklin. Mielismy isc z Rebecca i Michaelem, ale cos im w ostatniej chwili wypadlo, zabralismy wiec Blazeja, znajomego profesora z Polski, ktory akurat jest na wymianie u Huba. Ciekawe wydarzenie dla goscia z Polski. Mozna powiedziec bardzo Amerykanski kawalek historii muzycznej, w zasadzie do zobaczenia tylko w Stanach. Koncert fajny, znane przeboje pieknie wyspiewane przez solistki i zespol. Fajna, przyjazna atmosfera w mniejszej sali filharmonii w Irving. Lubie to miejsce. Moze nie ma splendoru i akustyki naszej filharmonii w Dallas, ale za to oferuje wlasnie taka przyjazna, kameralna atmosfere, idealna na takie koncerty jak ten wlasnie muzyki soul w piatkowy wieczor.

Star Student

Antonka dostala kolejne wyroznienie w szkole – “Star Student”. Jest to nagroda za dobre wynki w nauce, ale takze za zachowanie, chec pomocy innym, za tzw. caloksztalt. Przygotwalismy plakat ze zdjeciem i lista jej ulubionych rzeczy. Przez caly tydzien plakat bedzie wisial w klasie, w nagrode wlasnie. Antonia w ogole chetnie angazuje sie w zycie szkolne, a przyznac trzeba, ze szkola dziala preznie. Oprocz normalnych zajec dba sie bardzo o budowanie wiezi miedzy dzieciakami. Co chwile maja jakies popoludniowe festyny, spotkania, gry i zabawy albo targi ksiazki. U nas juz zbliza sie malymi krokami koniec roku (20 maja) wiec duzo takich wlasnie wydarzen, wycieczek wlasnie sie odbywa. Caly czas powtarzam, ze nasza szkola czy szkoly Amerykanskie w ogole sa swietnie zorganizowane i zarzadzane. Moje dzieci uwielbiaja chodzic do szkoly, jedyna wada jest tylko poranne wstawanie, bo rzeczywiscie wczesnie zaczynaja. Antosia odjezdza autobusem z osiedla juz o 7 rano co na takie male dzieci jest wczesnie. High School zaczyna wprawdzie zajecia o 9 ale Meli ma treningi od 7:30, wiec tez musi wczesnie wstac. Do konca roku szkolnego niecaly miesiac, zakonczy sie Polska Szkola i wszelkie zajecia dodatkowe. Az trudno uwierzyc, ze zaczynamy myslec i planowac wakacje.

Wielkanoc 2023

Swieta Wielkanocne za nami. Spedzilismy je w domu, ale za to w doborowym towarzsytwie. Z Houston, juz tradycyjnie, przyjechali Iza, Pawel i Dawid a z Kolorado dotarla Wiola. Do tego tesciowie, Agatka z Gregiem i caly dom sie zrobil ludzi. I fajnie sobie w milej atmosferze spedzilismy cala niedziele. W zasadzie swietowanie i przygotowania zaczelismy od piatku bo nasi goscie przyjezdni juz w piatek do nas dotarli. W sobote zerwalam wszystkich rano na swiecenie pokarmow. Tradycyjnie juz koszyczek musi byc poswiecony. Mila polska tradycja, choc z tego co widze to coraz wiecej Amerykanow w swieceniu uczestniczy. W tym roku wyjatkowo byla cala kaplica, az wierzyc sie nie chcialo. A kosciol jest lokalny, amerykanski, ale, ze w okolicy sporo Polakow mieszka, proboszcz od kilku lat organizuje dla tej wlasnie spolecznosci Swieconke. A teraz i Amerykanie chetnie koszyki taszcza – bo takie wielkie przynosza- i jedzenie swieca. Po swieceniu zaciagnelam wszystkich do parku kolo cmentarza gdzie kwitna przesliczne blubonety, typowy teksanski kwiatek, cos podobnego do drobnego lubinu. Kwitnie na wiosne, pieknie niebiesko. Taka laka blubonetowa swietnie za tlo do zdjec robila, choc mlodziez mi sie troche buntowala, ze oni glodni i niewyspani;). Jako, ze pogoda byla przecudna, spacerowalismy sobie po okolicy cale sobotnie popoludnie. Wieczorem zas, to co najcenniejsze, wspolny czas, nadrabianie zaleglosci, rozmowy, dyskusje, niemalze po blady swit.

Uwielbiam te nasze spotkania, ciesze sie, ze mimo lat kontakt sie nie urwal, ze nadal jestesmy sobie bliscy i chetnie spedzamy wspolnie czas. I, ze te Swieta, mimo, iz krociotkie mozemy we wspolnym gronie spedzic i dzieciakom przekazac te nasze tradycje swiecenia pokarmow, mszy w wielkanocny poranek, typowo swiatecznych potraw na stole czy biegania za jajkami w niedzielne popoludnie.

Koncertowo

Rzutem na tasme opisze, jeszcze kilka wydarzen z ostatnich dni, ktore nie zmiescily sie w poprzednim wpisie, a ktore warte sa wspomnienia.

Obejrzelismy slynny musical Moulin Rouge! Jakie cudo! Smialo moge powiedziec, ze byl to chyba najlepszy musical brodwayowski jaki w zyciu widzialam. Jakie szczescie, ze zawital do Dallas – choc wyobrazam sobie, ze na Brodwayu robi jeszcze wieksze wrazenie. Wszystko idealne, piekne i na najwyzszym poziomie! Muzyka, ach ta muzyka – niesamowita kombinacja znanych kawalkow w pieknej aranzacji i jeszcze piekniejszym wykonaniu. Solisci – rewelacja, orkiestra – slow brak jaka wspaniala. Do tego stroje, choreografia, taniec, kankan i te uda – istne cuda;). Tak naprawde cale przedstawienie to jedno wielkie cudo! Kto jeszcze nie widzial, goraco, goraco polecam. Musical jest na podstawie filmu, tez warteg zobaczenia. I Hub i Ami i Aga, ktora z nami byla, rowniez zachwyceni. Tak naprawde caly teatr wstrzymal oddech na finale i nikt nie chcial wyjsc, bo wiedzielismy, ze jak juz wyjdziemy, ta cudownosc, ktora rozlewala sie przed nami pozostanie juz tylko wspomnieniem.

Fabula musicalu przenosi nas do Paryza poczatku XX wieku, gdzie kroluje bohema, artysci spotykaja sie na Montmartrze, a wieczory spedza sie w slynnym kabarecie “Moulin Rouge”. To wlasnie nocne zycie kabaretowe, perypetie tancerek, kompozytorow i dyrekcji kabaretu tworza tlo musicalu. Na pierwszym planie zas ponadczasowa historia milosna: biedak kocha tancerke Satine, tancerka z obowiazku flirtuje z bogatym patronem choc serce wyrywa sie do biednego kompozytora, Christiana. Wzloty, upadki, wyznania, cala ta milosna historia przecudnie wyspiewana poprzez milosne przeboje ostatnich kilku dekad, ktore kazdy chetnie nucil pod nosem.

Jakby wrazen muzycznych bylo malo, w piatek wieczorem wyladowalam na koncercie Taylor Swift! Bilet na koncert miala wprawdzie tylko Amelia, bo z tymi biletami cale cyrki byly i nam nie udalo sie go kupic , ale na szczescie Ameliowej kolezance sie udalo i Ami juz ten bilet miala zaklepany. W piatek rano zadzwonila moja Rebecca z pytaniem czy chce isc na koncert bo brat jej w ostatniej chwili zrezygnowal i jest miejsce. Rebecca, jak zwykle zreszta, takie koncerty organizuje w wielkim stylu. Nie tylko byly to bilety VIP, a na koncert zawiozla nas 20-dziesto osobowa limuzyna!!!! No wiec trafilo mi sie naprawde jak slepej kurze ziarno! I wdzieczna jestem Rebecce, bo naprawde mogla zadzwonic do 50 innych osob i kazda by jej pewnie do stop upadla z wdziecznosci. Impreza przednia! Juz sama podroz limuzyna byla sama w sobie atrakcja, bo szampan lal sie strumieniami a nowo poznane kolezanki Rebecci -okazaly sie super kompankami. Oczywiscie miejsca VIP – pod sama scena, a dookola morze – doslownie morze -rozwrzeszczanych nastolatek. Podziwialysmy z Rebecca cekiny, kowbojki, sukienki – bo jak mi wyjasnila Meli, trzeba ubrac sie ‘pod konkretna piosenke’. Nie wiem pod jaka moja kreacja sie zakwalifikowala, ale zalozylam najbardziej blyszczaca bluzke jaka mialam w szafie i czarne spodnie i jakos sie w ten tlum nastoletni wtopilam. W drodze powrotnej dolaczyla do nas Meli, a limo az podskakiwalo od emocji, wrazen i glosnej muzyki. Oczywiscie Taylor Swift. Nigdy nie sadzilam, ze stane sie “Swiftie”, ale musze przyznac, ze pokochalam Taylor i jej muzyke. Piekne slowa, melodie, kazda piosenka to osobna, prawdziwa historia – ktora mogla przytrafic sie kazdej z nas. Ponad 3 godziny, pieknej muzyki w cudownym wykonaniu. Prawdziwy majstersztyk i czapki z glow naprawde, ze Taylor dala rade i wyspiewala i wytanczyla najpiekniej jak sie tylko dalo.

Spotkania, Kolacje, Inspiracje

Oj dzieje sie ostatnio, dzieje. Prawie w domu nas nie ma. Ciagle jakies wyjscia, koncerty, spotkania. Wszystko super i nawet zmeczenie nie przeszkadza bo takie wydarzenia wnosza mnostwo pozytywnej energii w nasze zycie i daja mega inspiracje. Opisze po kolei, ku pamieci;)

KONFERENCJA – Hub wspolorganizowal duza, miedzynarodowa konferencje na uniwersytecie. Tym razem na temat “Sustainability”, czyli po polskiemu – “Rozwoj Zrownowazony”;). Mialam wielkie problemy zeby opisac sensownie rodzicom o czym ta konferencja, bo jezyk polski jest bardzo ubogi w slownictwo z tego zakresu. Generalnie chodzi o ochrone srodowska, prowadzenie biznesu w sposob przyjazny naturze, ekologie, pomoc krajom rozwijajacym sie, etc. Juz tradycyjnie na takie konferencje przyjezdzaja znajomi, wiec jest okazja rowniez do spotkan towarzyskich, kolacyjek, happy hour. Na ile moglam uczestniczylam w konferencji i ja. Oprocz tego ze meza chcialam wesprzec duchowo, to naprawde wyklady i prelekcje byly bardzo interesujace. Niektore wrecz wzruszajace, jak chociazby historia biednej dzielnicy na poludniu Dallas, ktora zainteresowala sie pewna organizacja i przy pomocy studentow zalozyla ogrodki ze swiezymi warzywami a takze pomogla rozwinac biznes wielu mieszkancom – wyciagajac ich przez to z biedy. Historia Brendy, ktora piekla ciasteczka brownies dla znajomych i rodziny, a ktora przy pomocy studentow ‘wyplynela na szerokie wody biznesu’, ma wlasna marke, sklep, promocje przez social media i tysiace zamowien. Takie projekty naprawde zmieniaja ludzkie zycie i az serce skacze z radosci jak sie to slyszy. Czy historia kobiet etiopskich, ktore rowniez przy pomocy studentow i uniwersytetu zalozyly fabryke suszenia owocow i zarobione pieniadze pozwalaja im godnie zyc. Nawet Amelia zalapala sie na wolontariat pomagajac przy organizacji, przydadza jej sie godziny, a przy okazji poslucha troche wykladow, porozmawia z ciekawymi ludzmi, mysle, ze wyjdzie jej to na dobre. W ciagu dnia uczestniczylismy w wykladach a wieczorami, juz przy winku kontynuowalismy dyskusje w doborowym towarzystwie prelegentow z calego swiata. Prawdziwa uczta dla duszy;).

SPOTKANIE PRAWNICZEK – Skoro o inspirujacych wydarzeniach mowa, wspomne, ze i ja uczestniczylam w ciekawym spotkaniu w ramach organizacji prawniczej do ktorej naleze (Attorney Serving Community). Spotkanie odbylo sie w domu jednej z zalozycielek organizacji ale bynajmniej nie bylo ‘kameralne’. Ponad 60 babek sluchalo fantastycznych, pieknych historii i anegdot opowiadanych przez zalozycielki tejze organizacji. Okazalo sie rowniez, ze maz gospodyni, jest znanym prawnikiem, z ktorym i ja mialam przyjemnosc pracowac kilka lat temu. Paul natychmiast mnie rozpoznal i nawiazal do rozmow sprzed 5 lat! Bylam w ciezkim szoku jaka ma pamiec, bo jest juz grubo po 70 i smialo mozna powiedziec, ze pewnie rozmawia ze 100 osobami dziennie a pamietal o czym rozmawialismy lata temu. Wracajac do spotkania, mysle, ze kazda z nas wyszla mega zainspirowana i zachecona do dalszego wspierania organizacji, ktora przez ostatnie 30 lat pomogla tysiacom ludzi. Raz w roku wybieramy jakas lokalna non-profit i caly rok zbierane sa pieniadze na wsparcie takiej wlasnie non-profit. Warunkiem jest aby non-profit wspieral kobiety, dzieci lub mniejszosci. Rok w rok nasza organizacja zbiera ok. miliona dolarow na wsparcie takiego non-profit, czyli wsparcie jest konkretne. W ciagu roku organizowane sa rozne imprezy fundraisingowe, a dochod z kazdej z nich przekazywany jest bezposrednio do beneficjenta. Prosta, konkretna pomoc, a zmieniajaca zycie tysiecy ludzi.

Gdzies miedzy konferencjami, spotkaniami i happy hours, musielismy jeszcze wcisnac 50-tke kolegi na drugim koncu miasta, wiosenny piknik polskiej szkoly, kolacje rodzinna z okazji naszej rocznicy slubu i, co najwazniejsze, party urodzinowe Antosi. Z jezykiem na brodzie pedzilismy z jednej imprezy na druga, ale coz, party jak najbardziej sie nalezalo i odbylo sie z ‘hukiem’ – doslownie bo w parku trampolin, ktory przypominal dzungle;). Huk, halas i radosc dzieci, w tym naszej jubilatki, ktora stwierdzila, ze to bylo ‘the best party ever’;). A po kinderbalu popedzilismy jeszcze na kolacje ze znajomymi, ktorzy na konferencje przylecieli z Poznania i Warszawy. I kolejny, cudowny wieczor spedzony w sympatycznym gronie, z naszymi ‘doktoreczkami’ jak ich nazywamy. A, ze z braku czasu musialam przebierac sie w samochodzie, to juz drobny szczegol;). I oczywiscie wszelkie te nasze wyjscia i wyjazdy nie bylby mozliwe gdyby nie nieoceniona pomoc naszych tesciow, ktorzy wiernie nam towarzysza i wspomagaja i tylko glowami kreca, ze ile jeszcze da sie wcisnac w te kalendarze;).

Italia 2023

Fajnie sie zlozylo, ze Ami mogla zabrac sie z grupa Hubowych studentow na wyjazd do Wloch. Wyjazd ma charakter turystyczno – edukacyjny. Dla studentow, jest czescia wykladu. Oprocz wyjazdu, przez caly semestr ucza sie o Wloszech, o tym jak funkcjonuje gospodarka, jak robi sie biznes, zaklada firmy, jakie maja problemy, jak sobie radza. Podczas pobytu w Rzymie, studenci odwiedzili kilka firm o roznym charakterze – od panstwowej firmy transportowej – poprzez winnice, az po mala, prywatna firme zarzadzajaca muzeum. Kazde takie spotkanie to mega ciekawe doswiadczenie oraz spora dawka wiedzy i informacji. Studentom bardzo sie podobaly i te spotkania i samo miasto. Mieli okazje zwiedzic najciekawsze zabytki: Koloseum, Watykan, muzea, koscioly, place. Pogoda sprzyjala, prawie wszystko odbylo sie zgodnie z planem. Jedym slowem, wyjazd udany dla wszystkich.

Meli rowniez przy okazji mogla sie sporo nauczyc o biznesie we Wloszech. W wolnych chwilach zwiedzali i rozkoszowali sie z tatusiem przepyszna kuchnia wloska. Zanim dotarli do Rzymu, Hub i Meli odwiedzili Mediolan i slynne jezioro Como. Podobno przepiekne widoki. Como bylo bardzo wysoko na Ameliowej liscie miejsc, ktore chce zobaczyc na swiecie i ciesze sie, ze marzenie sie spelnilo i mogli sobie te piekne okolice podziwiac. W drodze powrotnej zas, Meli z Hubem odwiedzili Mediolan i slynne Pompeje. Jak na 10 dni, sporo zobaczyli i sie nauczyli. Fajne ferie sie Meli trafily w tym roku!

Spring Break 2023

Za nami wlasnie wiosenne ferie AD 2023. W tym roku rozdzielilismy sie: Ami z Hubem pojechali do Wloch, a my z Antonia rezydowalysmy stacjonarnie. Wiem, wiem, podzial moze nie do konca sprawiedliwy, no ale tak to czasem w zyciu bywa. Hub lecial do Rzymu ze studentami, zalapala sie wiec i z nim Amelia. Napisze osobny wpis o ich podrozy.

Tymczasem okazuje sie, ze rowniez na miejscu mozna sie dobrze bawic. Antonia generalnie zadowolona, nie nudzila sie za bardzo, no moze oprocz jednego dnia, kiedy to lalo i grzmialo i tak naprawde z domu nie dalo sie wyjsc, wiec sila rzeczy pozostaly jedynie tablety, telewizory, zabawki i dziadzius;). Antonka zreszta na czas ferii ‘wyprowadzila’ sie do dziadkow, co oczywiscie rowniez jest atrakcja bo uwielbia tam przebywac, gotowac z babcia w kuchni czy grac z dziadkiem w gry. Ma tam tez grupe swoich znajomych, wiec o ile tylko pozwala na to pogoda, szaleja razem rowerami po osiedlu. Oprocz tego deszczowego czwartku kazdego dnia cos z Anto robilysmy dla rozrywki. Byly wiec wyprawy do centrum handlowego, gdzie i karuzele zaliczylysmy i obowiazkowo Starbucksa – bo dzieci moje uwielbiaja wszelkie pink drinki. Wstapilysmy tradycjnie do ksiegarni i na lody. Kolejnego dnia Antonia pojechala z kolezanka na lodowisko a pozniej do samego wieczora bawily sie u Amulyi wlasnie. A nastepnego dnia, nasza kolej i my zabralysmy Amulye na cale popoludnie. Tym razem dziewczyny graly w kregle oraz bawily sie w arkadach ze wszelkiego rodzaju grami. Baardzo im sie podobalo choc mnie od huku rozbolala glowa. Coz takie miejscowki juz nie dla starszej pani;). W srode, tak jak obiecalam, zabralam Antonie do biura. Nie wiem czy to nie smutne troche, ze dla mojego dziecka najwieksza atrakcja ferii jest dzien w biurze. Antonia uwielbia pracowac w biurze, uwielbia rowniez Pattie – moja asystentke, ktora na glowie stawala zeby Antosi zorganizowac dzien. Musze przyznac, ze male raczki swietnie nam sie przydaly i Anto naprawde pracowala. Razem z Pattie, skanowaly, wyslaly dokumenty, Antonia przybijala pieczatki, razem zamowily lunch, uporzadkowaly stare akta i dzien nie wiadomo kiedy minal. Na koniec Anto dostala od Pattie cala torbe slodyczy jako zaplate za ciezka prace;). Kolejne popoludnie spedzilysmy na drobnych zakupach i ulubionej chinskiej knajpie, gdzie recznie robia dlugasne kluski, ktore trzeba sobie pociac nozyczkami na talerzu, co jak sie okazuje moze byc atrakcja dla siedmiolatki. Pol soboty spedzilysmy na mini golfie i kolejnej rundzie gier w arkadach, a w niedziele, po kosciele, pojechalysmy do Forrest Cafe, ulubionego miejsca Antosi, gdzie oprocz restauracji w klimacie dzungli, mozna kupic pluszowe zwierzaki, zrobic zdjecie w klimacie dzungli, poogladac przepiekne ryby tropikalne, etc. Mysle, ze Antonka miala sporo atrakcji jak na jeden tydzien. A od dzisiaj juz znowu do szkoly i odliczanie ostatnich 9 tygodni do zakonczenia roku.

Antonia Cecilia – 7 latek

Nasz szczeniaczek kochany skonczyl wlasnie 7 lat. Wow! Rosna te dzieci tak szybko. Za szybko. Antonka juz taka duza, roztropna, choc troche uparta i rozpieszczona. Glownie przez dziadka;). Na dodatek we wszystkim, w kazdej najdrobniejszej rzeczy chce nasladowac starsza siostre. Kochana ta nasza Antonka, swiata poza nia nie widzimy. Swietnie radzi sobie w szkole, ostatnio dostala nawet nagrode za “Emotional Intelligence”. Od razu nam sie przypomnialo jak Amelia swego czasu takie wlasnie nagrody dostawala. Antonka mega byla dumna jak wreczyli jej dyplom przy calej szkole, na apelu. Pani, w tajemnicy, podeslala nam email o tej nagrodzie i zaprosila na apel. Jakiez bylo zdziwko Antoski jak zobaczyla cala rodzine w komplecie na rozdaniu nagrod;) Mina bezcenna.

Antonka niezle radzi sobie na plywaniu, ma ta przewage, ze w swojej grupie wiekowej jest najwieksza, wiec szybciej macha konczynami;). Na pianinie rowniez jako tako, choc Chopina z niej raczej nie bedzie;). Uwielbia wszelkiego rodzaju sporty, jak ja sie smieje, ‘ekstremalne’ – lyzwy, rolki, hulajnogi. Byle szybciej, byle do przodu. Jako, ze pogoda sie nareszcie u nas zrobila fajna, Anto zagonic do domu nie sposob. A jak juz wroci to nadaje sie tylko pod prysznic bo zazwyczaj utytlana po same uszy – no ale jak to mowia, brudne dziecko to szczesliwe dziecko;).

Celebracje urodzinowe rozpoczely sie juz w sobote od kolacji w rodzinnym gronie z dziadkami. Babcia juz tradycyjnie upiekla pyszny tort. Anto przeszczesliwa byla bo prezenty trafione w sama dziesiatke, na czele z “Judy Hops” – maskotka z ulubionego filmu “Zootopia”. Z Hiszpanii przywiezlismy Nicka, a teraz do kompletu Anto dostala Judy. Radosci nie bylo konca. W niedziele, babski dzien i kolejna niespodzianka urodzinowa – sklep American Girl. Normalnie to ja na ten sklep oczami przekrecam i zarzekam sie, ze nigdy i przenigdy, ale jak juz sie do tego sklepu wejdzie to jakby sie przekroczylo jakis magiczny prog i wszystko takie piekne, kolorowe, bajeczne. Caly marketing swietnie dziala nawet na doroslego, a co dopiero taka siedmiolatka, ktora biegala od witryny do witryny i podziwiala lalki i caly ich kolorowy swiat. Na koniec Antonka wybrala sobie piekna lalke z kolorowymi wlosami i z usmiechem od ucha do ucha pomaszerowala na lunch. Przed nami jeszcze kinderbal w parku trampolin pod koniec miesiaca, jak juz wszyscy wroca z wojazy, bo przed nami ferie wiosenne.

Sweet 16 – Amelia Neela

Nasza Meli skonczyla 16 lat!!!! 16-tka to tutaj takie przelomowe urodziny, tzw. “big deal”. Ze niby wchodzi sie w doroslosc. Od 16 lat mozna miec prawo jazdy i chyba to jedyna namiastka tejze wlasnie ‘doroslosci’. Nie mniej jednak, szesnaste urodzny swietowane sa w Stanach bardziej uroczyscie niz pozostale. No i doczekala sie i nasza corcia tejze magicznej szensastki. Pomimo naszego namiawiania oraz checi zorganizowania jakiejs wiekszej imprezy, Ami zdecydowala sie jedynie na wyjscie do restauracji z kilkoma kolezankami. Troche to takie smutne mowie, ze idziecie do knajpy jak stare baby, zamiast korzystac jeszcze z praw mlodosci, isc gdzies sie powyglupiac, kregle, golf, lodowisko…No ale taki ‘trend’ teraz panuje, wiec i Ami na takie skromne obchody sie zdecydowala. Ale, zeby troszke to swietowanie urozmaicic, zaprosilismy naszych najblizszych, czyli dziadkow, Agatke z Gregiem i Age z Arkiem i w sobotni wieczor, przy torcie i szampanie ubolewalismy jak to szybko te 16 lat minelo;)

Meli jest fajna mloda babka, dosyc mocno stapajaca po ziemi. Swietnie sie uczy oraz udziela we wszelkiego rodzaju szkolnych klubach, samorzadach i organizacjach. Jak ostatnio musialysmy po raz pierwszy przygotowac resume, to az sama sie zdziwialam ile roznych ‘osiagniec’ Meli ma na swoim koncie. Dumni jestesmy, oczywiscie. Do tego plywa, niemalze zawodowo i w szkolnej druzynie i w klubie. Dosc powiedziec, ze w wodzie spedza kilka godzin dziennie. Nadal uczy sie Chinskiego i tutaj pelen szacun, bo ani nie jest to latwy ani przyjemny jezyk, ani my jej z tym nie mozemy pomoc. Wszystko co wypracuje to jej wlasna zasluga. Meli jest bardzo dojrzala jak na swoj wiek, za nami juz chyba pyskowki i trzaskanie drzwiami;) Naprawde mozna fajnie sobie z Meli juz pogadac, nawet sie doradzic czy posmiac. Przed nami same powazne decyzje, powoli zaczynamy przygladac sie studiom, dyskutowac o kierunkach, wadach, zaletach. Na lato ma juz Ami zaplanowane kursy przygotwawcze do egzaminu SAT oraz praktyki, naprawde juz powoli konczy sie dziecinstwo a zaczynaja coraz to powazniejsze obowiazki. I mam nadzieje, ze jeszcze znajdzie Meli troche czasu na nastolatkowe wyglupy, na jakies niezapomniane przygody (oby bezpieczne), na przyjaznie i zwyczajny ‘fun’.

Kochamy Cie Meli, swiat przed toba stoi otworem! Zyj pelnia zycia, spelniaj marzenia! Niech nigdy wokol nie zabraknie prawdziwych przyjaciol!